Wiedziałam już wczoraj, że będzie źle. Ale nie wiedziałam, że tak bardzo. Kolejno nastąpiło po sobie kilka zdarzeń… Były złe i intensywne emocje. Serce zaczęło mi bić z kosmiczną prędkością. Potem jeden piorun, drugi, trzeci… Zasnęłam. Niestety na lewym boku. Coś musiało uciskać moją twarz i czaszkę, bo obudziłam się z dziwnymi odczuciami w głowie. Był ból głowy. Ostre bóle w uchu. Zawroty głowy. Czułam ciśnienie wewnątrzczaszkowe. Było mi niedobrze. Późnym wieczorem poczułam ucisk całej lewej strony.
Wzięłam tabletkę przeciwbólową i zasnęłam.
Dzisiaj rano otworzyłam oczy i czułam tylko ból. Nie mogłam poruszyć głową, szyją, ruszyć gałką oczną… Co jakiś czas pojawiały się pioruny. Krótkie i bardzo intensywne. Koszmar powrócił.
Leżałam w łóżku, patrzyłam na róże, którą właśnie dostałam od Zbyszka i czekałam… Aż wszystko minie.
Popołudniu…
– Wierzę – usłyszałam Zbyszka nad sobą – Wierzę, że będzie lepiej. Musisz tylko leżeć, spać i odpoczywać. Będzie dobrze. Zobaczysz…
– Naprawdę? WIerzysz w to jeszcze? – spytałam z nadzieją w głosie, otwierając powoli oczy.
– Wierzę – odparł.
– To dobrze. Jak Ty wierzysz, to ja też zaczynam wierzyć… – w tym momencie ból spowodowany piorunem przeszył moją głowę.
Zamknęłam oczy i czekałam na sen, na kolejny dzień.